Nie dokładaj sobie zmartwień

Im ludzie mniej wiedzą o Twoim życiu, tym lepiej się ono układa

zazdrosne oko widzi tylko blask

Zygmunt Bauman pisał, że żyjemy w czasach, w których sfera prywatna zalewa sferę publiczną (wcześniej było odwrotnie). Dziś napawa nas strachem nie tyle możliwość naruszenia naszej prywatności, ile odwrotność tej sytuacji. Za pomocą mediów społecznościowych eksponujemy swoje życie, niczym niegdyś celebryci na okładkach kolorowych gazet. I nic nie przeraża nas bardziej niż życie w zapomnieniu, obojętność fejsbukowej czy instagramowej społeczności, zasklepienie w prywatności, które skazują na najstraszniejszy dla wielu osób wyrok: swoje własne towarzystwo i anonimowość. Dlatego, aby zaistnieć często świadomie lub podświadomie lubimy wzbudzać zazdrość.

 

Zanim przejdę do tego, jak temat, który poruszam ma się do spokoju ducha (a jak się okaże w dalszej części wpisu, ma on bardzo wiele wspólnego), rozwinę kwestię ukazywania swojej prywatności przez rozmaitych celebrytów, w tym popularnych blogerów, a więc niniejszym wkładam kij w mrowisko.

Być osobą znaną, żyć nieustannie na oczach innych bez prawa do prywatności to obecnie najczęściej pożądany i najmocniej lansowany model szczęśliwego życia. Posiadanie tajemnic właściwie nie ma sensu, chyba, że można je triumfalnie ujawnić w Internecie, aby przysporzyć sobie jeszcze większej popularności.

 

Problemy blogerskiego świata i zazdrość

Znani blogerzy ujawniają swoją prywatność, czerpią z tego konkretne zyski, a potem uskarżają się na rozmaite nieprzyjemności.
Zmasowany atak i nękanie negatywnymi komentarzami ; oczerniające maile do pracodawcy ; nękanie znajomych, przyjaciół i rodziny, zaczepianie na fejsbuku, ujawnianie danych wrażliwych tj. nr telefonu czy adresu; pogróżki; przeprowadzanie prywatnego “śledztwa”, które ma na celu skompromitowanie danej osoby, nachodzenie rodziny i znajomych; rozprawianie o prywatnym życiu blogerów/blogerek na forach w szczególności o ich niepowodzeniach życiowych i ewidentne czerpanie z tego satysfakcji. Najczęściej dzieje się tak  dlatego, że popularni blogerzy wzbudzają zazdrość.

Nawet jeśli pod wpływem powyższych nieprzyjemności w pewnym momencie uznają oni swoją obecność w sieci za problematyczną, w większości nie przeszkadza im to dalej publikować na temat swojego prywatnego życia.

 

Ekshibicjonizm społeczny w skali makro i mikro

Istnieją blogerzy, których lubię i cenię za ich wkład w przybliżanie pewnych interesujących mnie tematów, ale wciąż nie mogę się nadziwić, dlaczego tak daleko idą z ukazywaniem swojej prywatności. Publikują zdjęcia i inne szczegóły dotyczące dzieci, swoje własne zdjęcia np. w ręczniku, w wannie (często, żeby pokazać swoją nowo wyremontowaną łazienkę), szczegółowe przedstawianie np. kosztorysu z prac budowlano-remontowych, ujawnianie szczegółów ze swojego pożycia małżeńskiego i innych intymnych szczegółów etc.

Blogerzy często tłumaczą ww. działania potrzebą zachowania autentyczności. Udowodnię, że żyję zgodnie z zasadami, które propaguję na blogu, osiągając w ten sposób efekt spójności i wiarygodności. Innym argumentem jest chęć utrzymywania bliskiej, wręcz przyjacielskiej więzi z czytelnikami.

Celebryci i popularni blogerzy reprezentują zjawisko ekshibicjonizmu społecznego w skali makro.

Wielu szarych użytkowników fejsbuka, zwykłych ludzi, dotyka tego problemu w skali mikro. Również zabiegamy o pozycję, podziw, dobrą opinię najbliższego środowiska.

Jeśli dostaniemy dobrą pracę za X zł miesięcznie, nie omieszkamy się tym chwalić na prawo i lewo. Kiedy nas z tej pracy zwalniają, żałujemy, że w ogóle o niej wspomnieliśmy.

Kiedy jesteśmy w emocjonującym związku, wychwalamy pod niebiosa zalety naszej drugiej połówki, rozpływamy się nad głębią naszej miłości. Jeśli romantyczna relacja z tego czy innego powodu się kończy, najchętniej zapadlibyśmy się pod ziemię.

Zależność jest następująca:

Jeśli chwalisz się sukcesem, nie dziw się, że potem będziesz musiał się wstydzić porażki.

A im więcej osób będzie w ten proces zaangażowanych, tym większy będzie Twój ewentualny wstyd i związana z tym frustracja.

Chwalenie się i wstyd to dwie strony tego samego medalu. Zazwyczaj bywa tak, że wstydzisz się tej samej rzeczy, która jeszcze niedawno była przedmiotem Twojej dumy.

 

Dyskrecja drogą do spokoju ducha

Jeśli chwalisz się swoim szczęściem, nie dziw się potem, jeśli ludzie będą czyhali na Twoje potknięcia i będą czerpać satysfakcję, kiedy spotka Cię niepowodzenie. Niestety, taka jest ludzka natura i nie ma co się w tej kwestii oszukiwać.

Jeśli zdystansujesz się od opinii innych, kiedy dobrze Ci się wiedze, nie będzie Cię też bolało jeśli coś Ci się nie uda i inni się o tym dowiedzą. Albo się nie dowiedzą, bo przyzwyczają się, że nie opowiadasz o swoim życiu i/lub że nie zależy Ci na poklasku/krytyce ze strony innych osób.

Stoicy uczą, aby nie pożądać sławy i przestać brać udział w szaleństwie wiecznej gry o pozycję społeczną. Chodzi o wszelkie działania, które dążą do zdobycia uznania zarówno tłumu, jak i mniejszej grupy osób. Można to rozciągnąć na zabieganie o popularność, podziw, akceptację, szacunek, dobrą opinię w gronie własnej rodziny czy znajomych, czyli na swoje najbliższe środowisko.

A przecież nie dlatego powinniśmy myśleć i postępować dobrze, by ludzie to doceniali, ale po to, by myśleć i postępować dobrze. Właściwe postępowanie jest wartością samą w sobie i nie potrzebuje legitymizacji z zewnątrz. Zbyt często kierujemy się w naszych wyborach i zachowaniu żądzą uznania. Jednak im mniej żądza uznania wpływa na nasze życie, tym jesteśmy bardziej niezależni. A niezależność  prowadzi do spokoju wewnętrznego.

Ponadto nie powinniśmy zabiegać o opinię osób, które same ze sobą mają problemy i nie są w stanie poradzić sobie ze swoim własnym życiem. Jaką wartość powinno mieć dla nas ich uznanie czy nagana? Powinno nam to być całkowicie obojętne. A nawet jeśli nie jest nam to obojętne, powinniśmy się do tej obojętności zmusić, ćwiczyć się w niej, aby uniezależnić się raz na zawsze od tego, co powiedzą inni. Pierwszym krokiem do tego, jest nie chwalenie się ani w świecie wirtualnym, ani w realu.

 

Zazdrosne oko widzi tylko blask

Jeśli wzbudzasz zazdrość, sam zazdrościsz.

Będąc zazdrosnym, sam stajesz się obiektem zazdrości.

Jeśli zazdrościsz innym pieniędzy, powodzenia na polu zawodowym czy prywatnym, wyglądu, charakteru etc. Jest prawie pewne, że będziesz starał się wzbudzać zazdrość. Gdy nadarzy się okazja zaznaczyć swój sukces, kiedy tylko go odniesiesz, tak aby to inni wreszcie Ci zazdrościli. Jeśli nie będziesz zabiegał o uwagę i podziw innych, przestaniesz również skupiać się i zazdrościć innym ich dokonań.

Natomiast jeśli sam zrezygnujesz z chwalenia się i zachowasz swoje sukcesy dla siebie, przestaniesz odczuwać ukłucie zazdrości z powodu sukcesów innych.

Nie chodzi o robienie tajemnicy ze swojego życia, czy o sztuczną skromność, ale o nieepatowanie swoimi sukcesami. Odnosisz sukces przede wszystkim dla siebie, nie dla innych, prawda? Wzbudzanie u innych uczucia zazdrości może dawać krótkotrwałą radość i satysfakcję. Na dłuższą metę jest to stąpanie po kruchym lodzie z dwóch powodów:

 

1. sprawia, że zaczynasz żyć na pokaz i tracisz swoją autonomię

Przestajesz być autonomiczny, bo uzależniasz się od opinii innych. Może nie martwiłbyś się pewnymi sprawami tak bardzo, gdyby nie to, co powiedzą inni ludzie? Dzieje się tak, bo często zbyt mocną motywacją do odnoszenia sukcesów staje się opinia innych.

Odnosisz sukcesy finansowe – świetnie, ale inni nie muszą o tym wiedzieć.
Dobrze układa Ci się w związku – nie podkreślaj tego.
Spełniasz się i wiedzie Ci się jeszcze na innym polu – zachowaj to dla siebie.

 

2. wzbudzasz zazdrość czyli negatywną energię

Zazdrość i jej skrajna odmiana zawiść to potężne uczucie i duża dawka negatywnej energii, której lepiej na sobie nie skupiać. Np. od zawsze w wielu kulturach ludzie bronili się przed tzw. złym okiem. Kiedyś przywiązywano czerwone tasiemki np. dzieciom, żeby nikt ich nie uroczył. W kulturze muzułmańskiej istnieje tzw. oko proroka. Motyw ten jest używany w różnej formie: biżuterii, zawieszek na ścianę, aby m.in. obronić dom przed złym okiem, czyli złą energią zazdrosnej osoby. Ktoś może uznać to za zabobon, a ktoś inny za wyraz mądrości ludowej. Ale jeśli się nad tym głębiej zastanowić, możemy dojść do ciekawych wniosków. Zazdrość potrafi wyzwalać nie tylko wiele negatywnej energii, ale także konkretnych działań wymierzonych w nasze szczęście. Może to być obgadywanie, snucie intryg, podstawianie sobie przysłowiowych świń, donosicielstwo i inne konkretne szkodliwie działania.

 

Jeśli chcesz mieć wroga, opowiedz mu o swoim szczęściu

Dziel się swoim szczęściem, tylko z osobami, które dobrze Ci życzą i szczerze cieszą się i to szczęście przyjmują. Takich osób jest zazwyczaj bardzo, ale to bardzo niewiele, ale istnieją. Możesz opowiadać o swoich osiągnięciach szczerze i z pasją, tylko temu, kto Twoje szczęście akceptuje, komu sprawia autentyczną radość. Pamiętaj, że wiele osób świadomie lub podświadomie nie chce Twojego sukcesu i zazdrości Ci go w duchu. Twoje szczęście zwiększa jego niedolę. Nawet jeśli do tej pory czuł się dobrze, jeśli usłyszy o tym, że Ci się wiedzie, poczuje dyskomfort i frustrację. Dlatego chętnie widziałby Cię na tarczy, a nie z tarczą.

Stare przysłowie mówi: jeśli chcesz mieć wroga, pożycz komuś pieniądze. Można je sparafrazować w następujący sposób: jeśli chcesz mieć wroga, opowiedz komuś o swoim szczęściu.

Powyższy wpis zaliczam do kategorii „Nie dokładaj sobie zmartwień”, bo jeśli wzbudzasz zazdrość przysparzasz sobie wrogów, a co za tym idzie nowych zmartwień.

Czytaj także: Jak radzić sobie z naszymi wrogami?

Śledź aktualności na facebook’u

2
Dodaj komentarz

avatar
2 Wątki w komentarzach
0 Odpowiedzi na wątek
0 Obserwujący
 
Najczęściej reagowany komentarz
Najgorętszy wątek komentarza
2 Komentuj autora
Spokój DuchaTerenia Autorzy ostatnich komentarzy
  Subskrybuj  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Terenia
Gość
Terenia

Każdy chce błyszczeć, a kiedy nie ma już czym, zaczyna błyszczeć “gołym tyłkiem”. Taka prawda.