Nie dokładaj sobie zmartwień

Największy paradoks martwienia się

martwienie się w obliczu pandemii

Martwienie się – największy paradoks.
Znowu się czymś martwisz…Jakaś troska, problem, kłopot, niepowodzenie zajmuje bezustannie Twoje myśli. Twój umysł przypomina całodobowy teatr, w którym jeden spektakl jest automatycznie zastępowany przez kolejny. Cały czas przecież jakieś zmartwienie musi być ,,na tapecie”. A Ty jesteś głównym scenarzystą, reżyserem i aktorem tego teatru zmartwień.

Tymczasem zagrożenie przychodzi z zupełnie innej strony

Weźmy pod uwagę to, co się w obecnej chwili dzieje w wokół nas. Wiele osób z nostalgią wspomina czas przed pandemią. Można go teraz oddzielić grubą kreską. Zdumiewające jest jak pięknie, sielsko, normalnie nam się żyło i jak bardzo to wszystko traktowaliśmy jako pewnik. W jednej chwili wszystko runęło. Plany, cele, marzenia zostały pogrzebane. Najbardziej podstawowe , fundamentalne wartości takie jak nasze zdrowie, bezpieczeństwo czy byt zostały zagrożone. nawet jeśli pandemia zaczyna powoli ustępować, za rogiem czai się już kryzys gospodarczy, którego konsekwencje są trudne do oszacowania. I są to zagrożenia zupełnie realne, obiektywne i powszechne.

A teraz wróćmy do czasu sprzed pandemii. Przypomnij sobie jak wyglądało Twoje życie. A przede wszystkim wyszukaj w pamięci wszystkie zmartwienia, które zaprzątały twoją głowę jeszcze kilka tygodni temu? Czy była to praca, nierozwiązane konflikty, niespełnione oczekiwania? Może prześladowało Cię widmo rozmaitych niepowodzeń? Skoncentruj się na nich, wypisz je i zastanów się, jak się mają te wszystkie troski do obecnej sytuacji? Część z nich prawdopodobnie nie straciła na swojej aktualności, ale czy większość nie zdaje się jednak być nic nie znaczącą błahostką? Może np. martwisz się, że za mało zarabiasz a teraz zastanawiasz się czy w ogóle będziesz miał pracę. Czy większość Twoich zmartwień sprzed pandemii nie była przejawem martwienia się na zapas? Sam teraz widzisz, jak to działa. 90% tego, czym się martwimy nigdy się nie zdarza, tymczasem 10% zmartwień przychodzi zupełnie z innej strony.

Kto by pomyślał jeszcze na początku roku, że tajemniczy wirus z Chin wywróci nasze poukładane, wygodne, bezpieczne życie do góry nogami? Że będziemy uwiezieni fizycznie we własnych domach, a psychicznie w więzieniu naszego strachu?

 

Martwienie się jak wróżenie z fusów

Martwienie się jest jak wróżenie z fusów. Myślisz o jednym, a zdarza się coś innego. Dlatego nie zamartwiaj się wirusem, chorobą, zdrowiem, bo zagrożenie może znowu przyjść z zupełnie innej strony.

I nie widzisz z jakiej. A może nie nadejdzie w ogóle? Może będzie dobrze? Tak czy inaczej, aby nie zwariować, w dobie kryzysu, trzeba nauczyć się jednej podstawowej zasady:

 

Reagować na bieżąco !

Zwłaszcza osoby, które mają skłonności do martwienia się, mogą bardzo przeżywać aktualną sytuację. Dlatego wypracowanie odpowiednich mechanizmów obronnych jest teraz nieocenione. Wykorzystaj czas jaki masz, na pracę nad sobą, swoim zamartwianiem się i ćwicz stawianie czoła bieżącym problemom, bez wybiegania w przyszłość.

Zamiast, się martwić, znajdź w sobie pokłady nadziei i zacznij wydobywać ten bezcenny duchowy kruszec!

W każdym z nas nadzieja może się znajdować na innym poziomie i w innym miejscu. Dla jednych będzie dostępna tuż pod powierzchnią, a inni będą musieli kopać przez wiele dni, tygodni, miesięcy. Jedno jest pewne: nadzieja jest w każdym z nas!

Jedni mogą ją znaleźć na poziomie wiary: w Bogu, w modlitwie, w Kościele. Drudzy sięgną do niewyczerpalnych zasobów podświadomości i w swoim wnętrzu znajdą spokój ducha i przekonanie, że będzie dobrze. Innym nadzieja odsłoni się jeszcze w innej postaci.

 

Różne źródła nadziei

Może Ci się to wydać infantylne, słabe, niegodne uwagi, ale pamiętaj, liczy się rezultat – wyrwanie się ze spirali lęku i martwienia się. Każdy sposób jest dobry, aby osiągnąć stan wewnętrznego, niezachwianego spokoju. I wielu osobom to się udaje za sprawą przepowiedni.

Historia pokazuje, że powrót do mistycyzmu charakteryzują czasy kryzysu, niepewności, napięcia. Przed II Wojną Światową ludzie żywo interesowali się spirytualizmem, parapsychologią. Stąd np. olbrzymie zainteresowanie osobą jasnowidza Ossowieckiego. W krytycznych momentach dziejowych włącza się w społeczeństwie jakiś zbiorowy szósty zmysł. Ludzie bardzo trafnie wyczuwają zagrożenia, dlatego chcą wiedzieć więcej i chcą się ratować.

My również wyczuwamy zagrożenie i chcemy wiedzieć więcej, dlatego tak chętnie czytamy i analizujemy rozmaite przepowiednie. Dużą siłę oddziaływania mają wizje naszego rodaka ojca Klimuszki, który jest niekwestionowanym autorytetem, a jego mądrości życiowe niejednokrotnie cytowałam na blogu. Ojciec Andrzej był franciszkaninem, który żył w latach 1905-1980. Zasłynął jako zielarz, który wyleczył ogromną rzeszę ludzi, posiadał również dar jasnowidzenia. Swoich wizji nie wygłaszał publicznie, aby nie być źle zrozumianym i nie chcąc wywoływać niepotrzebnej paniki. Jedno jest pewne, wiedział więcej. Jego wizje dotyczące przyszłości znamy głównie z przekazu osób z jego otoczenia, którym od czasu do czasu zdradzał coś więcej.

I jego wizja przyszłości Polski za każdym razem była bardzo pozytywna!

Skoro ktoś taki jak ojciec Klimuszko widział nad Polską promienne blaski przyszłości i radził rodakom, aby wracali nad Wisłę, to warto mu zaufać! Warto przestać się martwić i wierzyć, że kryzys i zagrożenie przeminą, a Polska stanie się najbezpieczniejszym i najszczęśliwszym miejscem w Europie.

Wiara daje siłę, spokój i nadzieję. Będzie dobrze, nawet jeśli jeszcze niewiele na to wskazuje. Rozwiązanie problemu (podobnie jak wcześniej zagrożenie) również może przyjść z zupełnie innej strony…

Zobacz też…

Polub nasz fanpage…

4
Dodaj komentarz

avatar
4 Wątki w komentarzach
0 Odpowiedzi na wątek
1 Obserwujący
 
Najczęściej reagowany komentarz
Najgorętszy wątek komentarza
1 Komentuj autora
Justyna Autorzy ostatnich komentarzy
  Subskrybuj  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Justyna
Gość

Nasze zamartwianie się to w większości czarne scenariusze, rozmyślanie nad tym co może się wydarzyć lub co się już wydarzyło i że można było inaczej to zrobić inaczej, lepiej… I często to martwienie się przysłania nam radość z obecnej, aktualnej chwili. A zgadzam się, że pomimo niezliczonych narzekań jest dobrym miejscem do życia 😉

trackback

[…] O pierwszym i najważniejszym paradoksie martwienia się możesz przeczytać TU. […]

trackback

[…] niekoniecznie przyciągasz akurat to i niekoniecznie w danym momencie. Na tym właśnie polega paradoks martwienia się  . Jedno jest pewne, jeśli nieustannie skupiasz się na porażce, w końcu ją […]

trackback

[…] Zobacz także… […]